Cisza.
Czasem
jest naszą największą ulgą, wytchnieniem. Niekiedy musimy o nią
błagać, a nawet walczyć. Pewnie wydaje ci się to dziwne, ale taka
prawdziwa, idealna cisza, zdaża się niezwykle rzadko i trzeba na
nią czekać czasami nawet latami. Jest to takie uczucie, gdy nie
słychać nic, ni szumu wiatru, ni czyiś głosów w oddali. Jest to
stan, gdy nie dociera do twoich uszu nic, prócz rytmicznego bicia
twego własnego serca.
Czasami
zdarza się jednak, że ów cisza sprawia niesamowite wprost katusze,
prosi o pozwolenie na wejście, a gdy jej już go udzielisz, zmęczona
ciągłymi prośbami, zaczyna powoli i skutecznie wyniszczać twoją
psychikę od środka i przeżerać duszę.
Ale
wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze?
To,
że nie masz pojęcia kiedy twoje cierpienie się skończy.
I
pozostaje ci tylko czekać, niczym umarły człowiek, zamieszczony
między życiem, a śmiercią, czekający na chwilę Odkupienia. Nie
może wznieść się do nieba, by tam zaznać odpoczynku, lecz nie
pozwolono mu także pożegnać się po raz ostatni z bliskimi.
Szepnąć im, jak mają żyć, by być szczęśliwymi. W milczeniu
obserwuje ich poczynania, jak za szybą, nie mogąc wykonać żadnego
ruchu, żadnego gestu. Nie może im ani pomóc, ani zaszkodzić.
Jedynie, na co mu pozwolono, to czekać i tworzyć kolejne mosty z
myśli, sięgające daleko poza granicę Czyśćca.
Po
których i tak nikt nie może przejść, bo rozpadają się, ilekroć
próbuję postawić stopę.
Stoję
przy jasnej framudze okna, ozdobionej małymi rzeźbionymi aniołkami,
które ojciec ręcznie wykonał jeszcze przed moimi narodzinami.
Przesuwam po nich ręką, palcami wyczuwam tłoczenia i prawie na
własne oczy mogę ujrzeć tatę z narzędziami. Co jakiś czas
ociera pot z czoła, drapie się po głowie i ponownie zabiera do
pracy. Jest zmęczony, w końcu trudno się mu nie dziwić. Gdyby
chciał, bez trudu cała swoją pracę mógłby wykonać jednym
machnięciem różdżki, ale pamiętam dokładnie, jak mama
opowiadała mi, że uparł się, by wykonać robotę własną ręką.
Opieram
się niedbale o parapet, wykonany z jasnego dębu, i przyciskam ciało
mocniej do drewna. Wtedy czuję ukłucie w okolicach nadgarstka i
patrzę w tamtą stronę. Gwóżdż boleśnie wbija mi się w skórę
i przecina ją. Krew zaczyna wylewać się z świeżej rany niczym
dżem z naleśników, gdy natniemy go nożem. Obserwuję to w
milczeniu, nawet nie próbując zatamować karmazynowego płynu,
który właśnie spłynął z mojej dłoni, pozostawiając widoczną
smugę na drewnie. Teraz właśnie zdaję sobie sprawę, że wcale
nie poczułam bólu. To po prostu mózg nakazał mi tak rozumować i
wierzyć, że moje ciało nie jest z waty, nie doznające niczego.
Ten
sam organ tworzył właśnie niespokojne myśli, pełne strachu.
Gdzie
oni są? Czemu jeszcze ich nie ma ?
Najgorsze
jednak zdawała mi się myśl, że mogą właśnie umierać, podczas
gdy ja stoję bezczynnie przy oknie, nie mogąc im pomóc. Czuję się
tak, jakbym ich zostawiła. Chciałam iść na tę misję,
uczestniczyć w niej.
Przeżyć
lub zginąć. Nie dbam o to.
Byle
tylko nie czuć się niepotrzebną i nic nieznaczącą. Jeśli
ktokolwiek z moich przyjaciół zginie, to będzie to tylko i
wyłącznie moja wina. Mogłam przecież tam być i tą osobę
ochronić, nie pozwolić jej na śmierć. Jednak moja obecność na
misji nie była możliwa, ponieważ nie ukończyłam siedemnastego
roku życia. Zresztą Harry i tak by mi nie pozwolił, niezależnie
od tego, czy miałabym szesnaśnie lat, czy sto szesnaście. Ta
ciągła chęć ratowania wszystkich jest jedyną cechą, której w
nim nienawidzę.
Ktoś
czule dotyka mojego ramienia, delikatnie je gładząc. Mięśnie
ciała naprężają się jeszcze bardziej, tworząc ze mnie prostą
strunę. Dłoń poczyna głaskać włosy, co wyjątkowo mnie irytuje,
więc zaciskam palce w pięść i po prostu czekam. Mama podchodzi
bliżej okna i wystawia głowę, spoglądając w dal. Gdy na
spojrzenie odpowiada jej pustka, skroń i okolice oczu zaczynają
zapełniać się od wyraźnie zarysowanych zmarszczek, które zawsze
przypominają mi mugolską bibułę. Bynajmniej plisy nie powstały
od starości, lecz był to nieodzowny znak, że jest ona czymś
strapiona.
-
Wszystko będzie dobrze – mówi jednak, pomimo zupełnie odmiennego
wyrazu twarzy. Zaczyna coraz mocniej głaskać mnie po włosach,
jakby na potwierdzenie swojej teorii. Odwracam głowę z posągowym
wyrazem, choć brwi mimowolnie zaczynają się marszczyć ze
zdumienia, jakie kłamstwa matka jest w stanie znieść, byle tylko
dać mi fałszywą nadzieję. I wtedy kąciki ust rodzicielki
wyraźnie się podnoszą, tworząc coś na kształt uśmiechu. Mam
ochotę wybuchnąć histerycznym śmiechem lub wykrzyczeć jej prosto
w twarz moją frustrację. Frustrację, zmieszaną niewidzialną
łyżką ze strachem tak dokładnie, że nie sposób jest je teraz
odróżnić.
-
Spóźniają się – mówię zamiast tego. Wpompowuję powietrze do
płuc, by zaraz potem go nich pozbawić. Zaczynam niecierpliwie
odliczać jakieś liczby, zupełnie nie dbając o to, że mylę się
w najprostszych obliczeniach. Robię to jedynie po to, by zająć się
czymkolwiek innym od czekania. Bezowocnego, pozbawionego sensu
czekania.
15,16,18,25...
-
Przylecą, zobaczysz – matka dotyka czule mojego policzka i gładzi
go koniuszkiem palca. Dzięki temu zabiegowi po moim ciele przebiega
dreszcz, a silnie zaciśnięta żuchwa nieco się rozluźnia. Jednak
po chwili ogarnia mnie ponowna fala rozgoryczenia i zawłada moim
ciałem. Czuję jak coś we mnie pęka, przerywa barierę dobrego
zachowania i próbuje przedostać się przez gardło.
-
A co, jeśli nie? A co, jeśli teraz właśnie umierają? Nadal ci
jest to obojętne?! - krzyczę zdenerwowana. Przez targające mną
emocje mój głos nienaturalnie podskakuje w górę, tworząc
nieprzyjemny dla ucha pisk, przypominający skowyt myszy, gdy zostaje
przytrzaśnięta pułapką z serem. Po policzkach zaczynają tłoczyć
się łzy gniewu, który nadal buzuje w moim krwiobiegu, prawie
wyrywając mi żyły, niczym stare drzwi z zawiasów.
-
Ginny... - zaczyna matka, wciąż wodząc palcami po moim rozgrzałym
policzku, lecz ja strząsam jej rękę i staram się sprawić jej
podobny ból do tego, który odczuwam, jedynie samym wzrokiem, choć
wiem, że to niemożliwe.
Oddalam
się od niej i podchodzę bliżej drzwi, próbując wymacać klamkę.
W końcu mi się udaje i pociągam za nią gwałtownie. Mahoń
zaczyna niemiłosiernie skrzypieć, otwierając się na oścież tak
niespodziewanie, że prawie upadam na twarz. Dzielnie podtrzymuję
się rękoma framugi i powoli odzyskuję równowagę.
-
Nie wiem jak ty, ale ja nie zamierzam tylko czekać! - krzyczę,
czując, jakby złość kapała z mojej twarzy, niczym kropelki
deszczu, gdy zabraknie nam parasola. Nie czekam na odpowiedź matki.
Jeden ruch nóg i jestem już za progiem domu. Puszczam się pędem,
sama do końca nie zdając sobie sprawy, kiedy stopy rozpoczynają
szaleńczy galop. Nie jestem też pewna, jaki mam cel w tej ucieczce,
ponieważ i tak nie wiem, gdzie jest obecnie którykolwiek z osób mi
bliskich. Staram się jednak podbiec jak najbliżej Bariery, którą
stworzył ojciec wraz z innymi czarodziejami, by chronić Norę. Krew
pulsuje mi w uszach, a oddech przyśpiesza tak mocno, że mam
wrażenie, jakbym mogła zaraz wypluć płuca w całości. Nic
takiego się jednak nie dzieje, a po chwili mogę już prawie
swobodnie się poruszać, bez zadawania sobie bólu. Dopiero teraz
dostrzegam, że nareszcie powrócił i od razu dał o sobie znać.
Ale to dobrze, przynajmniej czuję, że żyję.
Rozglądam
się trzeźwym wzrokiem po okolicy, nie wyłapując żadnego żywego
obiektu. Wzdycham z rezygnacją i właśnie w tym momencie moim oczom
ukazuje się postać na miotle. Twarz okrywa czarna peleryna,
zasłaniająca ją w całości, więc nie jestem w stanie rozróżnić,
kim jest tajemnicza osoba. Podchodzę bliżej Bariery i już prawie
ją przekraczam, jednak zatrzymuję się, zaskoczona swoją
naiwnością. Wtem postać wyciąga rękę i przywołuje mnie gestem
dłoni. Marszczę brwi, ale mimowolnie moje stopy zaczynają się
poruszać i sama do końca nie wiem, kiedy znajduję się po drugiej
stronie. Czuję się na swój sposób w transie, otumaniona pięknem
długich, zwinnych palców, które wciąż wzywają mnie cierpliwie.
Podchodzę trochę bliżej, choć zachowuję w sobie resztki
ostrożności i dotykam dłonią pazuchy, gdzie przewieszona jest
moja różdżka. Wmawiam sobie, że jestem bezpieczna, choć płomyki
zdrowego rozsądku mówią mi, że to nie Harry, ani żaden inny mój
bliski. Jakaś niewidzialna siła wmawia mi jednak, że nie muszę
się bać.
I
właśnie wtedy z peleryny wyślizgują się złote kosmyki.
Postać
odkrywa czarną zasłonę i dostrzegam charakterystyczną twarz
Dracona Malfoya. Mięśnie żuchwy ma napięte, a stalowo – szare
tęczówki mierzą mnie w skupieniu, jakby chłopak coś kalkulował,
a przy tym bił się z myślami. Kolor jego oczu przywodzi mi na myśl
piękno księżyca, którym zawsze pasjonowałam się w dzieciństwie.
Zastanawiam się, jak to możliwe, że jest tak daleko, a jednak
widzę go wyraźnie. Zawsze po kolacji biegłam na górę domu, do
mojego pokoju i wpatrywałam się zafascynowana w tą szarą plamę
do czasu, aż moje powieki nie opadły, a głowa zsunęła się
bezwładnie na poduszkę.
Odwracam
wzrok od twarzy Malfoya i właśnie wtedy dostrzegam, że zdołał
już wyjąć różdżkę i wycelować nią we mnie. Czuję się taka
bezbronna, naga i niewinna, stojąc sam na sam z moim wrogiem,
odziana jedynie w piżamę i kolorowy szlafrok. Dopiero teraz
odczuwam chłód dworu i zimną trawę pod stopami, która łaskocze
mnie z każdym krokiem.
Przypominam
sobie o tym, że również mam magiczne narzędzie i wyciągam
zwinnie różdżkę zza pazuchy. Mięśnie na twarzy Dracona
napinają się jeszcze mocniej i zauważam, że przygląda się mi ze
zdziwieniem.
A
może to żal? Czy jestem w aż tak opłakanym stanie? A może
zauważył jak Harry umiera i tym wyrazem próbuje przekazać mi
współczucie, płynące ze straty ukochanego? Bo to chyba nie on go
zabił, prawda?
Na
samą myśl o tym, że Malfoy mógłby użyć zaklęcia, dzięki
któremu spowodowałby Harry'emu ból, przeżera mnie od środka
nienawiść i obrzydzenie do blondyna. Chyba maluje się ono na mojej
twarzy, bo chłopak przybiera podobny ton. Teraz dopiero dostrzegam,
że jego oczy wcale nie są piękne i lśniące, jak mi się
wcześniej zdawało, lecz straszne i śliskie, niczym u gada.
- Na
co czekasz ?
- szepczę do siebie, ale jemu chyba udaje się to wyłapać uchem. W
końcu pomiędzy nami otacza się las ciszy. Swoją różdżkę
wycelowuje prosto w moją twarz. Ogarnia mnie fala paniki i strachu,
pragnę uciec lub teleportować się z tego rzeczywistego koszmaru,
pomimo, iż za to mogę zostać wydalona z Hogwartu.
Ale
przynajmniej przeżyję.
Po
moim policzku spływa zagubiona łza, a dłonie zaczynają się pocić
i trząść.
-
Co ty tu robisz? - pyta Malfoy beznamiętnym głosem, choć mogę
przysiąc, że słyszę w nim nutę troski, która w końcu została
zagłuszona przez inną melodię. Chłopak wyraźnie unika odpowiedzi na moje pytanie, udając, że wcale go nie słyszał.
Kiwam
przecząco głową, jakby chcąc go zapewnić, że jestem bezbronna i
nie musi mnie atakować.
Szczerze
mówiąc, ruchami swojego ciała wcale go nie okłamałam. Trzeba
spojrzeć prawdzie w oczy : on ma miotłę, dzięki której może
szybko zmienić położenie i zapewne zapas zaklęć do nękania
ofiar, a ponadto jest Śmierciożercą.
A
co mam ja? Szlafrok, różdżkę co prawda posiadam, ale w takiej
chwili i tak nie wymyśliłabym żadnego skutecznego zaklęcia.
Pozostaje mi jeszcze ... niewinna minę damy w opresji?
No
po prostu świetnie, zwycięstwo gwarantowane. Możecie już posyłać
zakłady.
Otwieram
usta i chcę wydusić odpowiedź na pytanie Malfoya, gdy ten ciska we
mnie zaklęciem. Przed chwilą jestem tak przestraszona, że nie
słyszę nawet jakie, choć jestem pewna, że nie jest niewerbalne.
Moje
ciało przygotowuje się na ból, zaczynam przyzwyczajać mózg z
myślą, że w najlepszym wypadku zaraz umrę. Chyba, że Malfoy
zechce się przed tym mną pobawić.
Mija
kilka minut, a ja nadal nie doświadczam żadnego uczucia, prócz
rojącego się gdzieś w mojej głowie płomyka nadziei, że
złotowłosy wcale nie chce mnie unicestwić. Po chwili dochodzi do
mnie, że zamknęłam oczy. Niepewnie uchylam powieki i nadal widzę
ten sam obraz. Z taką różnicą, że chłopak teraz trzyma w dłoni
dwie różdżki.
Użył
zaklęcia Experialmus! - krzyczy
mój mózg, napawając mnie falą euforii. Chwila nieuwagi, a moje
wargi uniosłyby się w triumfalnym uśmiechu. Karcę się w myślach,
że mogłabym to zrobić do mojego wroga. Zmierzam go wzrokiem. Mina
Dracona przypomina mi marmurowy posąg boga greckiego, który
widziałam w centrum mugolskiego miasta, gdy przejeżdżałam
samochodem z ojcem, wysoko nad głowami największych budynków.
-
Dla ... dlaczego? - udaje mi się wykrztusić, a potem Malfoy kręci
przecząco głową, jednak po raz kolejny tego wieczora nie uzyskuję
odpowiedzi. On tylko czeka, a ja nabieram przekonania, że przez moją
chwilę nieuwagi, gdy bezbronna i wystraszona kuliłam się pod
nieużytym w moją stronę zaklęciem, wezwał więcej
Śmierciożerców, którzy właśnie się zbliżają na swoich
miotłach. Przybędą tu, a po dowiedzeniu się, że jestem
dziewczyną Pottera, zabiją mnie, aby go rozwścieczyć.
Tak,
ta wersja wydaję się naprawdę rzeczywista i prawdopodobna.
Tylko
więc czemu Malfoy mnie nie zabił? Miał mnóstwo czasu i okazji, a
jednak tego nie uczynił. Przecież miałam zamknięte oczy, byłam
bez różdżki! To idealna okazja.
A
jednak.
-
Korzystaj z życia, które ci darowałem – z zadumy wyrywa mnie
jego męski, pociągający, aczkolwiek chłodny głos. W nim znów
pobrzmiewa ta sama troska, którą obdarzył mnie poprzednio.
Sprawia
to, że przez ułamek sekundy jestem w stanie myśleć pozytywnie o
Draconie Malfoyu.
Następnie
jasnowłosy rzuca mi ostatnie, smutne spojrzenie. Ku mojemu
zdziwieniu jest ono pozbawione tej charakterystycznej u niego
arogancji. To po prostu wzrok, jaki posyła się osobie, której się
współczuję. Tylko z jakiego powodu? Nim zdążę wnikliwiej
przemyśleć tę chorą sytuację, stalowooki rzuca mi pod nogi jakiś
przedmiot, który uderza mnie w stopę i wywołuje grymas bólu na
twarzy. Po chwili zdaję sobie sprawę, że to moja różdżka,
odebrana mi kilka minut temu. Chcę zapytać Malfoya, dlaczego to
robi, jaki ma interes w ocaleniu mi życia, ale właśnie wtedy on
odlatuje na miotle, brutalnie rozkazując mi odpowiedzieć sobie na
te pytania samemu.
No
to właśnie pojawił się Rozdział I. Jakoś tak nieszczególnie mi
się podoba, wiem, że trochę krótki, no, ale to 4 i pół strony w
Open Office. Uważam, że wszystko działo się za szybko, ale to
moja opinia :) Zapraszam serdecznie do komentowania, ale przede
wszystkim do czytania! Obiecuję, że następny post będzie lepszy,
bo będzie się dość sporo działo i chyba nawet podzielę na 2
części. No, ale mogę też zrobić po prostu osobne rozdziały :)
Jak będzie, jeszcze zobaczę.
Pozdrawiam
i życzę miłego sierpnia! Szkoda, że wakacje trwają tak krótko.
Dopiero co był czerwiec, a już prawie środek sierpnia.
Zanim przejdę do pochwał to powiem parę słów o początku. Chodzi mi o te kilkanaście zadań o ciszy - niby fajnie i intrygująco to opisałaś, ale moim skromnym zdaniem niepotrzebnie rozciągnęłaś te...przemyślenia na tak wiele linijek. A jak chciałaś koniecznie wprowadzić refleksje to mogłaś np. na temat bezczynnego czekania, które nawiązywałoby bardziej do stanu Ginny. Tą uwagę piszę dlatego, że czytałam fragment o ciszy, nie wiedząc za bardzo co to ma wspólnego z Ginny ;)
OdpowiedzUsuńNatomiast pomysł ze spotkaniem Ginny i Dracona w taki sposób bardzo mi się spodobał. Miała szczęście, że spotkała właśnie jego. Tylko co Draco tam właściwie robił? Czy nie powinien ścigać Harry'ego? A może postawiono go na straży przed domem członków Zakonu? Chyba o to chodziło. No cóż, musiał być trochę zdumiony widokiem Ginny i chyba czuł jakiś...sentyment do niej, tak jak przy Harry'm w Malfoy Manor. W końcu była jego koleżanką ze szkoły, w dodatku całkiem atrakcyjną koleżanką ze szkoły...to musiało jakoś wpłynąć na jego szlachetny gest nie zabicia jej. Choć moim zdaniem troszkę za szybko ukazał pozytywne emocje wobec Ginny. Zawsze się nie cierpieli, a tu on jest smutny, a ona nawet go nie wyzywa w myślach. To mi tu nieco nie pasowało(tylko mnie za to nie zabij, to moja subiektywna opinia), ale obydwoje się przecież zmienili od zeszłego roku. Nastały inne czasy i stare urazy jakby zblakły. A oni byli tylko dwoma bezbronnymi wobec losu dzieciakami, którym kazano walczyć po przeciwnych stronach. Draco przecież nie był zły :) Wiesz co? Tym sposobem doszłam do wniosku, że podobała mi się ta scena i wszystko było jak należy ^^ No i Draco wyglądał ładnie w oczach Ginny, to porównanie z księżycem było świetne.
Pozdrawiam :)
No cóż... Może rzeczywiście opis ciszy był za długi, ale jakoś nie mogłam się pohamować :)
UsuńTak, rozumujesz bardzo trafnie, co do tego, co robił tam Draco.
Nie, przecież było kilka momentów, gdzie dziewczyna opisywała, że czuła do niego obrzydzenie i wstręt. Czemu jej nie zabił? No cóż... Wy tego jeszcze nie wiecie. Draco miał swoje ukryte intencje, by zrobić to, co zrobił. Ale o tym dowiecie się później :)
Dziękuję i również pozdrawiam.
Ooo, to super, że miał ukryte intencje. Już zaczynałam się bać, że wystarczy zatrzepotać ze strachem rzęsami, a on już mięknie :)
UsuńNie, to Malfoy, a nie Potter.
UsuńBardzo podobał mi się początek. pierwsze akapity, gdy opisujesz ciszę są niesamowite. Zawarłaś w nich wszystko, co tylko można.
OdpowiedzUsuńGinny wydaje się nieco przygnębiona. Pewnie dlatego, że jej nie pozwolono uczestniczyć w misji. Nie można jej się dziwić; w końcu poczuła się odsunięta.
Spotkanie z Darconem opisałaś bardzo ciekawie. Chłopak był itoniczny, chłodny, arogancki, a zarazem w jakiś pokrętny sposób atrakcyjny
Pozdrawiam.
Dziękuję bardzo. Ginny była przygnębiona z tych powodów, jakie wypisałaś, a także martwiła się o swoich bliskich.
UsuńOch! Cieszę się, że Ci się spodobało!
Pozdrawiam!
Zgadzam się z Marzycielką. Czytając początek również za bardzo nie wiedziałam o co chodzi, aczkolwiek wyszło Ci to tak... płynnie i pięknie.
OdpowiedzUsuńStrasznie mnie zaintrygowało zachowanie Dracona. Najwidoczniej już wcześniej musiał 'czuć jakąś miętę' do Ginerwy skoro nic jej nie zrobił.
Słodkie to było z jego strony.
Ja uważam, że rozdział wyszedł Ci świetnie. Sposób w jaki opisujesz rzeczy, emocje, poczynania jest po prostu nieziemski. Ja na przykład tak nie potrafię. Wolę skupić się na dialogach xd
Rozdział jest ZA KRÓTKI! No ale jeżeli następny podzielisz aż na dwie części to Ci wybaczam.
Życzę Ci jak najwięcej weny!
Pozdrawiam.
Dobrze, przepraszam za ten za długi opis ciszy.
UsuńNie, jak już wcześniej pisałam, Draco ma swoje ukryte powody.
Dziękuję ;*
O, nie spodziewałam się, że tak szybko doczekam się kolejnego rozdziału :D Dopiero co komentowałam prolog, a tu proszę :)
OdpowiedzUsuńNo co ja mogę napisać? Rozdział mi się podobał. Szczególnie ten początek o ciszy... No coś niesamowitego. Ja zwykle mam problemy z opisami, a ty potrafisz o jednej rzeczy tak długo i ładnie pisać. Zazdraszczam ;)
Spotkanie Ginny i Drako? Niespodziewane, ale chyba odważę się napisać, że również mi się spodobało. Przestawiłaś tą dwójkę w nieco inny sposób. To porównanie do księżyca? Cudne!
Zaskoczyło mnie trochę to, że Dracon tak po prostu oddał dziewczynie różdżkę i pozwolił jej odejść. Coś się za tym musi kryć. Tylko co?
No to czekam na kolejny rozdział ;)
Pozdrawiam serdecznie!
Dziękuję, że podobał Ci się opis.
UsuńWszystkiego dowiesz się już wkrótce.
Również pozdrawiam !
Mi się bardzo podobał ten rozdział ^^. naprawdę świetnie formułujesz opisy, były po prostu cudne! Uwielbiam czytać opisy i im ich jest więcej, tym bardziej się cieszę i zupełnie nie rozumiem tych, którzy pisząc, przykładają wagę jedynie do dialogów. One też są ważne, ale opisy... Cudo ^^.
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie ta cała sytuacja. Rozumiem, Ginny siedzi w domu, rozmyśla (zresztą fajnie opisałaś jej refleksje), a tu nagle wychodzi i spotyka Malfoya. Świetnie wyszła scena między nimi, jednak zastanawiam się, skąd on się tam wziął i po co. Dobrze, ze nie skrzywdził Ginny, widocznie nie jest taki do końca zły, skoro nic jej nie zrobił. No, ale ciekawi mi, po co się tam pojawił i jak się ta sytuacja skończy.
Czekam na next ^^.
Malfoy patrolował tereny wokół Nory :)
UsuńMiał ukryte powody, gdyby ją zabił, to byłby spory problem.
Dziękuję i pozdrawiam ;*
Hej,
OdpowiedzUsuńbardzo podobał mi się ten rozdział. Był pełen interesujących opisów, przemyśleń i metafor. Również ciekawie spiałaś dialog Dracona i Ginny ;D
Trochę zgrzytnęło mi, kiedy napisałaś, że Ginny jest ubrana jedynie w pidżamę i szlafrok, więc skąd tam nagle różdżka? Nosiła schowaną z tyłu w spodniach? No chyba że miała jakieś wielkie kieszenie w szlafroku ;D
Ogółem masz bardzo przyjemny, lekki styl i widać, że pisanie sprawia Ci niemałą przyjemność ^ ^
Całuję,
Leszczyna
Dziękuję za opinię.
UsuńGinny trzymała różdżkę w szlafroku, bo już przygotowywała się na to, że poleci z pomocą Harry'emu i reszcie :) To też była forma obrony, gdyby ktoś jednak przedarł się przez zabezpieczenia.
Ciekawa byłam jak rozpoczniesz wprowadzanie nas w akcję po prologu, dlatego jestem.
OdpowiedzUsuńPodobało mi się to, że ukazałaś Ginny nastawioną na działanie, bo to chyba jest jedna z jej najbardziej charakterystycznych cech; to ona była postacią postawioną w kontraście do analizującej wszystko Hermiony. Zastanawia mnie tylko, czemu w celu opisu użyłaś słowa "cisza", nie na przykład bardziej wyrazistego przy tej bohaterce wyrazu "bezczynność". Nie bardzo mogłam tą "ciszę" odnieść do Ginny.
Malfoy chyba patrolował okolice domów członków Zakonu, zastanawia mnie jednak, dlaczego był sam. Widać, po nim podobną reakcję, jak ta, którą znamy z Malfoy Manor z kart książki. Problem mam z jego odrobinę zbyt pozytywnym nastawieniem do Ginny. I z tą jej bezradnością w tej sytuacji. Jakkolwiek rozbita odejściem Harry'ego, była zawsze silna, wystarczy popatrzeć chociażby na to, czego dokonała podczas tego roku, który w Twoim opowiadaniu będzie przeżywać. Mam nadzieję, że wiarygodnie przedstawisz jej powrót do równowagi psychicznej i budowanie nowej, silniejszej osobowości.
Tak na marginesie - jakoś dziwnie skacze Ci rozdział czcionki :)
Pozdrawiam serdecznie,
[powiedz-to.blogspot.com]
Masz rację, powinnam użyć słowa ,, bezczynność ". Dziękuję za tę wskazówkę.
UsuńBył sam, ponieważ dowiesz się o tym w następnych rozdziałach :)
Jak już mówiłam, ma ukryte powody i dowiesz się o tym wkrótce.
Tak, Ginny była silna i odważna, potwierdzeniem tego jest choćby samotna chęć pomocy najbliższym. Chodziło mi o to, by pokazać ją także jako bezbronną dziewczynę, bo jednak Draco miał znaczącą przewagę. Bo chyba Ty też byś się bała, gdyby mierzył do Ciebie Śmierciożerca, prawda :)?
Czcionka skacze w zależności od komputera. U mnie jest wszystko w porządku, więc musisz to jakoś strawić.
Pozdrawiam również :)
Uwielbiam takie rozplanowane akcje, aż miło się potem łączy wątki :)
UsuńOczywiście, że bym się bała, co nie zmienia faktu zwyczajowej zadziorności Ginny :D Za to zgadzam się z tym, że Draco miał zdecydowaną przewagę :)
Akurat teraz wszystko jest okej O.o zrozum tu czcionkę.
Pozdrawiam!
Dziękuję.
UsuńDobrze, postaram się pokazać więcej ,,zadziorności " Ginny.
Heh, no cóż :)
Pozdrawiam po raz 2 ;)
Uwielbiam to! Strasznie piękne opisy. Czułam się tak jakbym oglądała film. Po raz kolejny. Jestem zafascynowana twoją twórczością. Dobry Draco, uwielbiam go w takich odsłonach. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział i mam nadzieję, że będzie dłuższy od tego bo szczerze to nawet nie wiedziałam kiedy skończyłam czytać. Krótki, wciągający. Jeszcze raz - uwielbiam!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny :*
/mors-ultima-linea-rerum.blogspot.com/
Bardzo dziękuję. Jak już wcześniej mówiłam, Draco wcale nie jest dobry, tylko ma swoje powody, o których dowiecie się około rozdziału dziesiątego :)
UsuńPo prostu brak mi słów. Nigdy nie czytałem czegoś tak dobrego. Twoje opisy są niesamowite. Normalnie bajka. Widać, że rewelacyjnie czujesz się w pisaniu opisów. Ginny i Draco, ciekawie ukazana scena. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za opinię i to tak pozytywną :*
UsuńFajny pomysł na spotkanie Ginny i Malfoy'a ;) Na serio genialnie tworzysz opisy! Podoba mi się moment bezczynnego czekania Ginny i to w jaki sposób opisałaś jej zniecierpliwienie i strach. Ciekawa jestem dlaczego Draco pozwolił jej żyć. Czy faktycznie ma w tym jakiś swój interes, czy w grę wchodzą głębsze uczucia? ^^ I pokochałam Twoje porównanie oczu Dracona z księżycem ^^ To było takie... magiczne :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Bardzo dziękuję ;*
UsuńOdpowiadam na spam i jestem happy, że mi go zostawiałaś :D
OdpowiedzUsuńOpisy są genialne, sama zawsze miałam z nimi problemy i chyba zacznę brać przykład z Ciebie :D
Pomysł na opowiadanie świetny, ogólnie wielbię Potterowskie opowiadania, a za serią Harry Potter wręcz przepadam :D
Spotkałam się już z kilkoma opowiadaniami w stylu Ginny + Draco, a Twoje jest świetne :)
Przeczytałam też prolog i, aż mi się płakać zachciało, tak wzruszająco go napisałaś :3
A porównanie oczu Malfoya do księżyca, mrrr...
Hmm, Ginny Malfoy, dziwnie brzmi to nazwisko z tym imieniem :)
Już dodaję Cię do linków i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :D
P.S. W zakładce, która opowiada o Tobie, napisałaś, że lubisz film Titanic :D O nim właśnie piszę, ale zaproszę Cię do siebie w spamie zgodnie z regulaminem :D
Życzę weny i pozdrawiam :)
Och, bardzo Ci dziękuję za pozytywną opinię.
UsuńTak, rzeczywiście lubię film ,, Titanic" i z chęcią wpadnę na Twojego bloga, gdy tylko znajdę chwilkę wolną.
Również pozdrawiam.
Cudowny rozdział! Dobrze,że wytłumaczyłaś to z tym Malfoy'em,bo myślałam,że tak łatwo pójdzie. A tymczasem ty zaskoczyłaś mnie tajemnicą. To świetnie!
OdpowiedzUsuńDobrze,że piszesz kiedy nowa notka bo mnie nie da się informować. Czekam na 17.
Bardzo dziękuję za miłe słowa ;*
UsuńJestem zwolenniczką dialogów, mam nadzieję, że następnym razem będzie ich więcej.
OdpowiedzUsuńPoczątek o ciszy nie był zły, ale przez nastrój w którym jestem nie potrafię go chyba w pełni docenić. Może to przez dzisiejszy dzień, a może po prostu... nieważne, zgubiłam wątek.
Spotkanie Ginny i Draco było za to genialne. Błędów żadnych nie widzę (no, może jedynie więcej dialogu:))
PS. Nie trzeba mnie informować o nowych notkach. Z jednej strony i tak mam zepsuty komputer, z drugiej, obserwuję Twojego bloga, więc jak coś dodajesz, to o tym wiem.
Dziękuję Ci bardzo.
UsuńWspółczuję nastroju, bo z tego co piszesz, nie jest najlepszy.
Dobrze, więcej dialogów - zapamiętaj Sweetness!
Do PS. Przepraszam, zapomniałam. Przez rok byłam przywiązana do Oneta i teraz nadal mi się trochę miesza :)
Pozdrawiam.
rozdział bardzo ciekawy. Trochę mnie zdziwił czas teraźniejszy w którym piszesz, jakoś nigdy do mnie nie przemawiał. ale zobaczymy co będzie dalej jeśli chcesz tak to ciągnąć.
OdpowiedzUsuńogólnie bardzo interesujący początek. Ja to bym pewnie taką scenę dała za kilka rozdziałów, ale jest ok ^^
Podoba mi się kreacja głównych bohaterów. Są tacy książkowi i ciewai mnie czy pokarzesz tutaj ich przemianę.
Pozdrawiam i zcekam na news.
PS: wykonam Twoje zamówienie, w zasadzie już je wykonałam :P pewnie jutro lub jeszcze dzisiaj wrzucę je na bloga.
Dziękuję bardzo. Tak, jakoś prościej mi sklecić zdanie w czasie teraźniejszym. Także przepraszam, ale lepiej się w nim czuję ( i jeszcze przekonało mnie to, że Igrzyska Śmierci też są tym czasem ;))
UsuńHm... ja ją dałam teraz, bo by mi zabrakło potem miejsca :)
Pozdrawiam serdecznie.
Do PS : O, to wspaniale! Bardzo Ci dziękuję. Jestem naprawdę wdzięczna :)
zawsze mówię, że nie jestem najlepsza w dobieraniu kolorów tekstu do szablonów których sama u siebie nie wstawiam. na oko nie zawsze wychodzi.
UsuńW sumie jak chcesz. czcionki możesz zmieniać w dowolny sposób.
Dobrze, dziękuję ;*
Usuń"Mahoń zaczyna niemiłoiernie skrzypieć [...]" - niemiłosiernie.
OdpowiedzUsuń"Chłopak wyraźnie unikaja odpowiedzi na moje pytanie, udając, że wcale go nie słyszał." - unika.
"ozostaje mi jeszcze ... niewinna minę damy w opresji?" - mina.
"- Korzystaj z życia, które ci darowałem – w zadumy wyrywa mnie jego męski [...]" - z zadumy.
Wybacz, że zaczynam od wypisania błędów, ale później bym o nich zapomniała ^^.
To może najpierw o prologu. Był smutny, ale nie na tyle, żebym ja (osoba niewyobrażalnie wrażliwa) się rozpłakała. Najbardziej co mi się w nim podobało to ten opis na początku. Był taki malowniczy! Później już tak pięknych nie zauważyłam.
Piszesz w czasie teraźniejszym? Nie spotkałam się z czymś takim. Rozumiem, że jest Ci w ten sposób wygodniej, ja też jak piszę w pierwszej osobie, to czasem ten czas mi się wkrada, ale ciągle nie mogłabym nim pisać.
Wydarzenia z tego rozdziału, to scena, że się tak wyrażę, przetransportowania Harry'ego do Nory, tak? Przynajmniej to mi idealnie pasuje.
Zarówno książkowej, jak i tej filmowej Ginny nigdy nie lubiłam, mam nadzieję, że Ty wykreujesz ją trochę inaczej.
Spotkanie z Draconem było nader interesujące. Jego uwielbiam w każdej postaci, ale mam nadzieję, że nie zrobisz z niego jakiejś cioty xD.
Masz bardzo barwny język, czego Ci zazdroszczę. Moje opowiadania wydały mi się teraz strasznie puste i, że tak powiem, potoczne.
Mam nadzieję, że będziesz mnie informować ^^ Jestem naprawdę ciekawa rozwoju tej historii, więc mam nadzieję, że to nie problem ^^
Pozdrawiam!
Po pierwsze bardzo dziękuję za szczerość i wyłapanie literówek :)
UsuńPo drugie : oczywiście, że zostaniesz poinformowana :)
Pozdrawiam.
Świetny rozdział ! Bardzo nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału ! :) Acha i wielkie dzięki za rady dotyczące mojego bloga mam nadzieję że on będzie kiedyś tak dobry jak twój :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo ;*
UsuńCo do długości rozdziału moje nie mają więcej niż dwie i pół strony więc podziwiam każdego kto ma ich więcej niż trzy. Świetny rozdział. Oczywiście najciekawszym momentem była rozmowa z Draco. Siedziałam z wypiekami na policzkach i nie mogłam się oderwać. I jeszcze tematyka bloga. Uwielbiam Ginny i uwielbiam Draco. I historie o nich też. Niestety jest ich strasznie mało. Już nie moge się doczekać następnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńZapomniałam zapytać czy mogłabyś informować mnie o nowych rozdziałach?
UsuńCóż, ja zawsze ma rozdziały około 3 stronowe, ale wszyscy twierdzą, że to i tak za mało :)
UsuńDziękuję serdecznie i oczywiście, że mogę Cię informować. Będzie mi miło ;)
Strasznie ciekawi mnie, dlaczego Draco darował jej życie. Może po prostu zrobiło mu się jej żal? Chociaż nie, na tym etapie nie do końca to do niego pasuje. Kto wie...
OdpowiedzUsuńBardzo podobała mi się ich rozmowa, przez chwilę czułam się tak samo zagubiona jak Ginny. Rozumiem, że to miało miejsce wtedy, gdy Weasleyowie, Harry i pozostali transportowali Pottera do Nory, tak? No, no, jestem pełna podziwu, naprawdę. Draco był "dracowaty" do bólu, ale za to Ginny... ta jakoś za bardzo użalała się nad sobą. Ale postaram się ją zrozumieć, w końcu troska o bliskich i te sprawy.
Masz świetny styl pisania, naprawdę. Sama chciałabym tak umieć, jednakże zdziwił mnie jeden fakt... piszesz w czasie teraźniejszym? Wow, niewiele osób pisze się na coś takiego. Ja osobiście też próbowałam, ale nie za bardzo mi to wychodzi. Podziwiam.
Reasumując - chcę więcej, więcej, więcej! To dopiero pierwszy rozdział, a ja już zaczynam uwielbiać to opowiadanie. <3
Pozdrawiam :*
Dracon darował jej życie, ponieważ ma ku temu powody, jak już pisałam wielokrotnie.
UsuńTak, to miało miejsce właśnie wtedy. Ginny nie użalała się nad sobą, tylko wyobraź sobie, że nad wszystkimi, których kochasz wisi widmo śmierci.
Tak, piszę w czasie teraźniejszym, ponieważ uwielbiam, gdy akcję można śledzić na bieżąco, ponadto daje to większą adrenalinę, przynajmniej według mnie.
Dziękuję serdecznie i również pozdrawiam ;*
Wspaniały szablon *_*
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńPodobało mi się, że napisałaś rozdział w czasie teraźniejszym, dzięki czemu lepiej można było wczuć się w całą sytuację. No, przynajmniej mi było łatwiej. Nie dziwię się Ginny, że martwi się o przyjaciół. Mam jednak nadzieję, że nie zrobi nic głupiego. Najbardziej podobał mi się początek. Pięknie to opisałaś. Nie rozumiem tylko, czemu Malfoy darował jej życie, choć równocześnie się z tego cieszę. Może jednak jest w nim chociaż odrobinę dobra. Haha. Jestem ciekawa, jak to się dalej potoczy :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję.
UsuńTak, wiem, że nie rozumiesz. Nikt tutaj tego nie rozumie :) A powód jest prosty : Malfoy ma swoje motywy, by tak postąpić.
Pozdrawiam ;)
Dołączam się do owacji Sea. Szablon śliczny, jak już Ci mówiłam. Te oczy Ginny <3
OdpowiedzUsuńDziękuję.
Usuńzgadzam się z innymi :) Eh 1 rozdział i ponad 40 komentarzy .. Ja napisałam i nikt nikt nie skomentował :C
OdpowiedzUsuńSzablon oczywiście extra:)
Pozdrawiam
Rockowa Delena
Bardzo dziękuję :)
UsuńNie, ja odpowiadam na każdy komentarz i jeszcze prowadzę rozmowy, także realnie jest tak około 20 czytelników ;)
Na początku chciałam strasznie przeprosić, że dopiero teraz komentuję, ale nie miałam wcześniej czasu.
OdpowiedzUsuńRozdział był bardzo udany. Osobiście lubię jak opowiadanie spowite jest aurą tajemniczości, więc przyjemnie mi sie je czyta. Może Cię zaskoczę, ale chyba mogę się domyślać dlaczego Malfoy tak postąpił. Zachowam to jednak na razie dla siebie ^^
Pozdrawiam serdecznie ;)
Nic się nie stało. Dziękuję i jestem niezmiernie ciekawa, czy Twoja teza jest prawidłowa ;) Ciekawe jak mogłaś się tego domyślić, bo na razie nic na to nie wskazuje. No cóż, może podobnie myślimy, a może to ja zbytnio odsłoniłam rąbka tajemnicy? Nie wiem.
UsuńRównież pozdrawiam ;*
jeejku, świetnie piszesz, aż nie mogę się nadziwić! Muszę przyznać, że zachowanie Draco bardzo mnie zaintrygowało, a te porównania Ginny do księżyca, ahh, cudowne. Przeczytałam również prolog i muszę przyznać, że się strasznie wzruszyłam. Tak cudnie opisujesz uczucia bohaterów ... też tak chcę! Jak dla mnie trochę mało dialogów, ale i tak jest świetnie. Do tego przepiękny szablon *.*. Dodaję cię do linków u mnie ^^ i czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Bardzo dziękuję.
UsuńTak, zdecydowanie za mało dialogów, w następnym będzie więcej.
Pozdrawiam.
Rozdział bardzo przyjemnie się czytało ;) Masz świetne opisy, przez co można wszystko sobie wyobrazić. Najbardziej podoba mi się postać Draco ^^ Ginny nigdy nie lubiłam, ale mam nadzieję, że w Twoim opowiadaniu będzie inna. Masz bardzo przyjemny styl pisania. Przy prologu się nie popłakałam, ale było blisko. Zainteresowałaś mnie tym opowiadaniem, dlatego będę odwiedzać Twojego bloga regularnie ;] Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale nie miałam kompletnie czasu. Możesz informować mnie o nowościach? Pozdrawiam i życzę dalszej weny w pisaniu!
OdpowiedzUsuńhttp://w-kregu-klamstw.blogspot.com/
Dziękuję bardzo. Postaram się wykreować Ginny na nieco inną, choć przyznam uczciwie, że wiele cech będzie posiadać kanonicznych. Cieszę się, że lubisz postać Dracona.
UsuńJeszcze raz dzięki i poinformuję Cię na pewno.
Pozdrawiam serdecznie!
Twoją twórczość czyta się przyjemnie.
OdpowiedzUsuńBrakuje mi słów jak opisać to co tworzysz. Niesamowite.
I uwielbiam takie długie rozdziały! Cudownie że takie właśnie piszesz :)
Naprawdę gratuluję talentu i... cóż... zazdroszczę :-)
Poinformuj mnie o nowym rozdziale!
http://secretlifevictorie.blogspot.com/
Bardzo dziękuję ;*
UsuńCo ty mówisz?! Po prostu brak mi słów na ocenę tego rozdziału - w pozytywnym znaczeniu. Opis ciszy - jacie, opis uczuć - jacie, realizm - brawo. No naprawdę jestem pod wrażeniem!
OdpowiedzUsuńDziękuję, naprawdę mi miło ;)
UsuńJest całkiem fajnie, w sumie. Nie podoba mi się jedynie, że Ginny opisuje wszystko w czasie teraźniejszym. Oczywiście nie ma w tym żadnego błędu, ale to zawsze okropnie utrudniało mi czytanie. Dla mnie jest to... dodanie kilogramów stylowi. Nie czyta się już lekko i przyjemnie, wręcz przeciwnie.
OdpowiedzUsuńDraco, ach Draco. Jedna z moich ulubionych postaci *.* Nie spodobał mi się fakt, że Rowling zrobiła z niego tchórza, ale na szczęście fani rzadko to robią.
Niektóre metafory i przenośnie lekko mi zgrzytnęły. Całe szczęście nie walnęłaś tutaj "kamiennego jedwabiu", jak jedna z autorek ficku o Snape'ie XD Ale to był zły fick, a to wyraźnie nie jest.
Ach, nim zapomnę! Po co te spacje pomiędzy słowami, a wielokropkami? Skończ z tym koniecznie! To jest zbędne i irytujące, w dodatku. Zawsze się czepiam, kiedy ktoś robi spacje pomiędzy słowami a znakami interpunkcyjnymi, bo chcąc nie chcąc, jest to błąd, od którego można dostać oczopląsu.
Dobra, koniec już mojego narzekania xD Bo ja tak tylko narzekam i narzekam, choć teoretycznie nie powinnam i tak dalej... :D Jak nie zapomnę, to wpadnę tu na następny rozdział :D
Dziękuję za konstruktywną krytykę. Bardzo przepraszam, jednak taki czas jest dla mnie znacznie wygodniejszy. No cóż, czy następny będzie w przeszłym jeszcze pomyślę, skoro tak Ci to przeszkadza.
UsuńDobrze, nie będę robić spacji między wielokropkami, zapamiętam to.
Dziękuję jeszcze raz i pozdrawiam ;*
Ej, od kiedy ludzie biorą mnie na poważnie? XD Jestem tylko czytelnikiem, jednym z wielu. Czas teraźniejszy to nie błąd, po prostu MNIE się źle to czyta, nie wiem jak inni. Rób co chcesz, piszesz dla siebie, nie dla czytelników, prawda? :D
UsuńNie dziękuj, bo nie bardzo jest za co :D
Nie wiedziałam, że to Ty krokieciku xd W takim razie nadal będę prowadzić ten czas. Piszę dla siebie, owszem, ale pragnę, by czytelnicy też mieli z tego frajdę.
UsuńPozdrawiam.
Skąd wyczułaś krokiecika? My się znamy, czy coś? XD
UsuńWow. Tylko tyle jestem w stanie z siebie wydusić.
OdpowiedzUsuńDraco - taki niepodobny do tego Dracona w książkach. Ale z drugiej strony to fanfick, więc raczej nie powinnam spodziewać się kanonu.
Opis ciszy - bezbłędny.
Brakowało mi tylko dialogów.
Pozdrawiam,
Lacrett
harry-hermiona.blogspot.com
Dziękuję.
UsuńDraco jest trochę inny, ale nie całkiem.
Pozdrawiam serdecznie ;)
Pierwszy raz czytam cokolwiek z głównym udziałem Ginny i Draco. Muszę powiedzieć, że zaczyna się naprawdę ciekawie. Świetnie opisujesz emocje, stany i zachowania postaci. Z pewnością będę bacznie śledzić tą historię.
OdpowiedzUsuńrose-et-scorpius.blogspot.com
Dziękuję i będzie mi miło.
UsuńPozdrawiam.
Zacznę może od tego, że, choć nie przepadam za opisami i preferuję dialogi, to u Ciebie bardzo przyjemnie czytało się całą notkę. Świetnie opisalaś przeżycia wewnętrzne Ginny w dniu transportowania Harry‘ego do Nory.
OdpowiedzUsuńNo i jest pierwsze spotkanie z Draco. Lubię, wręcz uwielbiam tą jego drugą i,moim zdaniem, prawdziwą naturę - bez żadnej maski, mniej arogancki, łaskawy i wspolczujący.
Szczerze to czułam, że nie zrobi Ginny krzywdy choć też zastanawiałam się, co by się stało, gdyby to ona palnęła w niego jakimś zaklęciem.
Ciekawe czy powie bliskim o tym spotkaniu...
Pozdrawiam serdecznie :)
[siostra-harryego-pottera.blogspot.com]
Dziękuję za opinię i pozdrawiam.
UsuńDraco jeszcze nabroi, on ma tylko powód, by nie cisnąć w nią zaklęciami ;)
No, w końcu Draco to śmierciozerca, nie może grzeczniutko siedzieć jak mysz pod miotlą :)
UsuńBardzo jestem ciekawa tego powodu ^^
P.S. Jeszcze w sprawie linków u mnie, tak dla sprostowania, to dawno nie aktualizowałam podstrony, teraz zauważyłam Twój komentarz, a jako, że na komentarze odpowiadam pod rozdzialami, bez tych dotyczących poszczególnych podstron, to chcę Cię zapewnić, że jak tylko zacznę aktualizację to znajdziesz się w linkach.
UsuńPozdrawiam :)
Dziękuję i pozdrawiam.
Usuń
OdpowiedzUsuń"Jest to takie uczucie, gdy nie słychać nic, ni szumu wiatru, ni czyiś głosów w oddali." - czyichś
"Nie jestem też pewna, jaki mam cel w tej ucieczce, ponieważ i tak nie wiem, gdzie jest obecnie którykolwiek z osób mi bliskich. " - którąkolwiek
"Pozostaje mi jeszcze ... niewinna minę damy w opresji?" - mina
"To po prostu wzrok, jaki posyła się osobie, której się współczuję. " - współczuje
"Chcę zapytać Malfoya, dlaczego to robi, jaki ma interes w ocaleniu mi życia, ale właśnie wtedy on odlatuje na miotle, brutalnie rozkazując mi odpowiedzieć sobie na te pytania samemu." - samotnie albo samej, ale nie samemu, bo Ginny to nie chłopak :)
No proszę Cię, ja dopiero co byłam na zakończeniu roku, a już za 15 dni jakoś trzeba iść na rozpoczęcie. Paranoja, jak ten czas szybko leci! :(( A można by wiecznie sobie tak folgować ;d
Nie uważam, aby wszystko działo się za szybko. Wręcz przeciwnie, akcja toczyła się w dobrym tempie, też nie za wolno. Opisywałaś wszystko dokładnie, co daje Ci wielkiego plusa :)
Ogólnie zachowanie Dracona właściwie do niego niepodobne, bo przecież on nienawidzi Weasley'ów! Ale czegóż się nie robi z miłości ^^
Dziękuję za wytknięcie błędów. Możliwe, że nie zauważyłam, a beta... no, najwyraźniej też nie ;)
UsuńOczywiście, jeszcze też bym sobie pofolgowała. I nawet mi nie przypominaj, że to już 15 dni :(
Draco nie jest zakochany w Ginny, tylko ma swoje ukryte powody, o których wkrótce się dowiesz ^^
Pozdrawiam.
Pamiętam jaka zszokowana byłam przez większą część tego rozdziału. Draco darował życie Ginny? Ciekawe jakie miał cele, jakie miał z tego korzyści.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba umiejscowienie w czasie całej akcji. Pokazujesz fajny fragment, uzupełniasz wątki :D
Ginny... Zdaje się, że blondyn ją nieźle pociąga, co? Chyba, że to chwilowe, dziwne osłabienie umysłowe, czy coś :D Jeszcze raz Cię przepraszam, że piszę tak późno. Zapomniałam, ale czytam na bieżąco! Dlatego od razu skieruję się pod najnowszy post i skomentuję ;)
Pozdrawiam!